„Biały Lotos” to świeżość, jakiej potrzebowaliśmy. I tej świeżości wniesie jeszcze więcej

Ciężkie jest życie wielbicieli kryminałów i thrillerów, bo w dzisiejszym zalewie streamingowych produkcji, niezwykle trudno jest znaleźć prawdziwą perłę. Czasami trzeba szukać i kopać pod wieloma warstwami powtarzalnych tytułów, które wcale nie proponują nam dreszczyku, którego szukamy. Rzadko jest też tak, że kasowy produkt potrafi zrobić to w sposób dobry i nietuzinkowy, nie wpychając nam tym samym wyświechtanych trików czy też przesyconych komputerowymi animacjami scen. A jednak jakiś czas temu pojawił się tytuł, który naprawdę zatrząsł streamingiem i wykorzystał do tego kilka głośnych nazwisk.

Mowa o „Białym Lotosie”, którego pierwszy sezon ujrzał światło dzienne jeszcze w 2021 roku. Już wtedy podbił serca widzów, dzięki dość zręcznie usnutej fabule. Ta co prawda może nie jest zaskakująca, bo już po pierwszej scenie możemy się domyślać, jakie zakończenie nas czeka. Jednakże clou leży w sposobie w jaki prowadzeni jesteśmy do finiszu i to, jak rajski przylądek na naszych oczach zamienia się w wakacje z piekła rodem. Taki sposób prezentacji tematu zasługuje na szacunek – i zyskał ten szacunek w opinii milionów wielbicieli na całym świecie.

Twórca serialu, Mike White, zaskoczył chyba wszystkich, ponieważ wcześniej nie był kojarzony ani z kryminałem, ani z dramatem. A na pewno nie z dobrym. A tu nagle dał nam jeden z lepszych seriali ostatnich paru lat i był w stanie stworzyć magnetyzujące wręcz postacie, których wzajemne interakcje elektryzowały.

Co dalej? Nikt nie wie

Brzmi dość odważnie przy obecnej obfitości bardzo dobrych serialowych produkcji, ale po drugim sezonie wiele osób jest w stanie przyznać rację twierdzeniu niektórych krytyków, że to jeden z lepszych seriali ostatnich lat.

To tutaj mogliśmy śledzić losy nieco głośniejszych już aktorów, którzy podnieśli poprzeczkę i pokazali, że ten tytuł ma większe ambicje aniżeli tylko jeden dobry sezon. I faktycznie, chociaż formuła wiele się nie zmieniła, to zmieniło się miejsce rozgrywania całej skomplikowanej serialowej. Tym razem odwiedziliśmy słoneczną Sardynię, gdzie (analogicznie do pierwszego sezonu produkcji) śledzimy losy klientów tytułowego hotelu. I znowu: już na samym początku serwowany jest nam efekt końcowy całej intrygi, co jednak zupełnie nie niszczy przyjemności oglądania wszystkich odcinków. Zachwyceni widzowie nie mylą się: najlepsze w „Białym Lotosie” jest śledzenie, jak się rozwija intryga. I po raz kolejny jedną z największych mocnych stron jest budowa wyraźnych, pełnowymiarowych postaci, które czasami kochamy, a innym razem nienawidzimy.

Nic więc dziwnego, że twórcy – po znakomitych z reguły recenzjach dwóch pierwszych sezonów – zapowiadają już trzeci. Zapewne znowu zostaniemy przeniesieni w zupełnie inną scenerię, aby podążać losami nowych bohaterów. Na razie szczegółów nie znamy i w sumie rzesza fanów serialu znać ich nie musi – twórcy udowodnili, że formuła sprawdza się i jest dość elastyczna. A fakt, że każdy sezon będzie miał nową obsadę aktorską i świeżą fabułę sprawia, że jak w „True Detective” („Detektyw”) będziemy czekać jeszcze bardziej. Oby tylko nie skończyło się jak ze wspomnianą produkcją, która trochę za bardzo próbowała odciąć się od poprzednich odsłon.